- Spisał: Znany polski restaurator, przyjaciel Tomasza, który wolał pozostać anonimowy. (Hołd dla człowieka, który zamieniał garnek w opowieść, a stół – w miejsce spotkań)
Odszedł człowiek, który kochał ludzi przez jedzenie
Nie każdy kucharz potrafi sprawić, że zapamiętasz smak dania na zawsze. Jeszcze mniej jest takich, którzy przy tym potrafią cię rozbawić, zainspirować, a potem – mimo całego światła reflektorów – pokazać się w pełnej prawdzie, także tej trudnej. Tomasz Jakubiak taki był. Autentyczny. Ludzki. Równy.
Odszedł 30 kwietnia 2025 roku po długiej i wyczerpującej walce z nowotworem jelita. Mimo cierpienia nie przestał być kucharzem z pasją. Mimo zmęczenia nie przestał myśleć o kuchni. Mimo choroby – nie przestał żyć pełnią serca.
„Nożownik z charakterem”
Jego narzędziem był zwykły santoku – żadnych fancy noży za tysiące złotych. „Nóż ma leżeć w ręku, a nie w gablocie” – mawiał. W programach często żartował: „Widzicie tę bliznę? To mój pierwszy tatuaż – od siekania cebuli na czas”.
Kuchnia jako terapia
Fundacja „Kuchnia Terapia”, którą założył, to był jego sposób na przekucie cierpienia w pomoc. „Gotowanie uczy cierpliwości – do garnków i do siebie” – tłumaczył. Dziś młodzi kucharze, którzy przeszli przez jego program, prowadzą warsztaty w domach dziecka.
Ostatni przepis
W szufladzie zostawił niedokończony notes. Na ostatniej stronie nagryzmolone ołówkiem:
*„Danie na pożegnanie:
- Łzy (słodko-słone),
- Śmiech (obowiązkowy),
- I coś chrupkiego (żeby życie nie zmiękczyło cię za bardzo)”*.
Jakubik za ladą i przed kamerą – wspomnienie przyjaciela
Pierwszy raz spotkałem Tomka w jednej z modnych wtedy warszawskich knajpek. Nie był jeszcze gwiazdą – był ambitnym kucharzem z zawiniętym ręcznikiem przy pasku i głową pełną pomysłów. „Cześć, jestem Jakubiak. Nie Jakubik – od razu mówię, żeby nie było. Ale też lubię robić show.” – powiedział i uśmiechnął się w taki sposób, że już wiedziałem, że to będzie człowiek, którego się nie zapomina.
Rozmowa przy stole: O Tomaszu Jakubiku, który zamieniał kuchnię w opowieść
Scena: Duża, drewniana kuchnia z wysłużoną patelnią na gazie. Zapach czosnku i oregano unosi się w powietrzu. Przy stole siedzi dwoje przyjaciół – Anna, która znała Tomasza Jakubiaka osobiście, i Marek, który dopiero odkrywa jego przepisy. W tle gra włoska muzyka, a na stole stoi butelka Chianti i półmisek z kiełbasą w pomidorach, przyrządzoną według przepisu Jakubiaka.
Marek: (przełamuje chleb, macza go w sosie)
Anna, mówiłaś, że znałaś go osobiście. Jaki był Tomasz Jakubiak, gdy kamery były wyłączone?
Anna: (uśmiecha się, nalewa wina)
Tak samo autentyczny, jak w telewizji. Pamiętam, jak pierwszy raz przyszłam do niego do restauracji. Stał za ladą w podkoszulku, z ręcznikiem przewieszonym przez ramię, i krzyczał do kuchni: „Pamiętajcie, sól to nie przyprawa, to muzyka!”. Miał tę samą energię co na ekranie – tylko bez scenariusza.
Marek: (próbuje kiełbasy, wzdycha)
To niesamowite, jak kilka składników może smakować jak… no właśnie, jak wspomnienie. Ale wiesz, co mnie uderza? W jego przepisach nie ma niczego skomplikowanego.
Anna: (kiwa głową, dotyka dłonią wina)
Bo on wierzył, że dobra kuchnia to nie technika, tylko intencja. (przechyla głowę) Pamiętasz ten odcinek, gdzie gotował zupę cebulową z gospodynią z Podlasia? Nie poprawiał jej, nie mówił: „Pani źle kroi cebulę”. Usiadł, słuchał, a potem powiedział: „Proszę mnie nauczyć, jak pani to robi, że smakuje jak u mamy”.
Marek: (przesuwa palcem po brzegu talerza)
Czyli jego tajemnica to…
Anna: (przerywa, żywiołowo)
Słuchanie. On nie jeździł po Polsce po to, żeby uczyć. Jeździł, żeby się uczyć. Od babć, od rolników, nawet od dzieci. (chwyta serwetkę, składa ją nerwowo) Mówił mi raz: „Najlepszy przepis? Ten, który ktoś podaje ci szeptem, jak tajemnicę”.
(W tle syczy patelnia. Anna wstaje, miesza kiełbasę drewnianą łyżką.)
Marek: (zastanawia się)
A te jego walki z demonami… Jak to się ma do gotowania?
Anna: (odkłada łyżkę, siada ciężko)
(ciszej) Wiesz, Marek… On często powtarzał, że kuchnia go uratowała. (patrzy w okno) Po rehabie pierwsze, co zrobił, to ugotował rosół. Dla siebie. „Żeby przypomnieć, kim jestem” – mówił. (nagle śmieje się przez łzy) I wiesz, co było najzabawniejsze? Przypalił go. I się z tego śmiał. „Nawet w odwyku nie nauczyli mnie pilnować garnków”.
Marek: (wlewa jej wina)
To chyba dlatego tak łatwo było go lubić. Nie udawał nieskazitelnego.
Anna: (podnosi kieliszek)
Właśnie. (wznosi toast) Za Tomka. Za to, że pokazał nam, iż gotowanie to nie perfekcja – to opowieść. I że nawet przypalony sos może być… no wiesz…
Marek: (uderza kieliszkiem)
…najlepszy w życiu.
(W milczeniu piją wino. Na patelni skwierczy czosnek. Gdzieś w tle leci Volare – podobno ulubiona piosenka Jakubiaka.)
Cytaty, które zapamiętam
„Gotowanie to nie przepis. To gest. Opowieść. Gdy gotujesz – karmisz ludzi nie tylko jedzeniem, ale sobą.”
„Najważniejsze składniki? Uczciwość i sól. Kolejność dowolna.”
Mroczna strona pasji – o uzależnieniach, które chciał zostawić za sobą
Tomasz nigdy nie ukrywał, że nie był ideałem. W szczerych wywiadach opowiadał o swoich dawnych uzależnieniach – od alkoholu, papierosów, od zagonienia, jak sam to nazwał.
Powiedział kiedyś w rozmowie:
„Byłem strasznym człowiekiem. Pyszałkowatym, wkurzonym na wszystko. Nie znałem siebie bez używek.”
To, co budziło największy szacunek, to fakt, że nie tylko przeszedł terapię, ale zaczął o tym mówić głośno. Dla siebie – i dla innych. Dla młodych kucharzy, którzy uciekają w używki, bo nie wiedzą, jak poradzić sobie z presją.
Filozofia kuchni, której nikt nie zapomni
Tomek kochał prostotę. Nie był „francuskim purystą” – jak sam się z tego śmiał. Dla niego pęto kiełbasy z Podlasia było warte więcej niż foie gras z kartą w Paryżu.
W programie „Jakubiak lokalnie” nie udawał eksperta. Jeździł po Polsce, słuchał ludzi, zbierał przepisy od gospodyń i gospodarzy, a potem przywoził je do domów tysięcy Polaków.
„Jakubiak lokalnie” – np. fragment odcinka o regionalnej kuchni]
Przepisy, które żyją dalej
Na stronie tomaszjakubiak.pl/przepisy znajdziecie dziesiątki jego pomysłów – od nowoczesnych interpretacji burgerów po zaskakujące wersje polskiego bigosu.
Poniżej 3, które warto przypomnieć:
1. Krokiety z szarpaną wieprzowiną i warzywami
– Delikatne, intensywne, a przy tym niesamowicie sycące.
„To danie, którym możesz podziękować mamie za wszystko, co dla ciebie zrobiła” – mawiał.
2. Marynowane żeberka z kukurydzianymi kotlecikami
– Idealne na letni grill – mięso rozpadające się pod widelcem.
3. Quesadilla z wołowiną i domowym serem
– Street food w domowym wydaniu. Z nutą przypraw, którą tylko on potrafił tak idealnie dobrać.
Głos zespołu
Kilku kucharzy z jego zespołu wspominało:
„Z Tomkiem nie dało się nie śmiać. A jednocześnie – nie dało się nie słuchać. Uczył nas jak gotować, ale też jak patrzeć ludziom w oczy.”
Ostatnie miesiące – kuchnia z oddali
W ostatnich miesiącach życia Tomasz stracił wiele kilogramów. Chemia wyniszczała ciało, ale nie odebrała mu głosu. Nagrał jeszcze kilka przepisów, pisał notatki, inspirował.
Powiedział kiedyś:
„Zawsze chciałem, żeby moje dania zostawiały ślad. Teraz chcę, żeby moje życie zostawiło coś więcej niż smaki.”
Dziedzictwo i inspiracja
Tomasz Jakubiak pozostawił po sobie nie tylko przepisy, ale przede wszystkim inspirację do życia pełnego pasji i zaangażowania. Jego podejście do gotowania i życia może być motywacją dla wielu.
„Niech więc w każdej kuchni gra muzyka, niech czosnek skwierczy, a talerze nigdy nie będą puste. A jeśli kiedyś przypalisz zupę – uśmiechnij się i powiedz: Jakubiak by to zaliczył.”
(Więcej historii o Tomku w książce „Jakubiak. Życie od kuchni” – dochód przeznaczony na fundację.)