- O tym, czego (nie) wlewać do garnka
- Nie wiem, jak Ty, ale ja jeszcze kilka lat temu myślałam, że wino do gotowania to po prostu… najtańsze, które akurat się kurzy w rogu barku. Dziś już wiem, że to spore uproszczenie. A jeśli zdarzyło Ci się kiedyś wrzucić do risotto resztki z otwartej trzy dni temu butelki, a potem dziwić się, że danie pachnie dziwnie octowo – to ten wpis jest właśnie dla Ciebie.
Wino do gotowania to nie odpad z dolnej półki
Zacznijmy od razu od najważniejszego: wino, które trafia do garnka, też powinno być dobre. Może nie najwyższej klasy i niekoniecznie Twoje ulubione rocznikowe Bordeaux, ale też nie ocet winny w przebraniu. Dlaczego? Bo wino nie znika w gotowaniu, tylko się koncentruje. A to oznacza, że jego wady – kwasowość, metaliczność, kwaśność – zostaną jeszcze mocniej uwypuklone. Wino złe w smaku = sos, który nie da się uratować.
Czy białe, czy czerwone? Wybieram pod smak, nie pod kolor butelki. Choć intuicja często podpowiada: białe do ryby, czerwone do mięsa – to nie wszystko. W gotowaniu z winem ważniejsze od koloru są charakter dania, jego intensywność i sposób przygotowania. Wino ma nie tylko podkreślić smak, ale też się w niego wtopić. I tu właśnie zaczyna się zabawa.
Białe wino – świeżość, lekkość, elegancja
W mojej kuchni białe wino to najczęstszy towarzysz risotto, wszelkich sosów śmietanowych, dań z rybami, owocami morza czy lekkim drobiem. To wina, które wnoszą cytrusową świeżość, kwasowość i lekkość, pomagając zbalansować tłuszcz czy śmietanę.

Najlepiej sprawdzają się wytrawne i żywe style: lubię pracować z Sauvignon Blanc, które daje wyraźny ziołowy i mineralny pazur, oraz z Albariño, które wnosi nuty jabłek i limonki. Jeśli gotuję coś bardziej delikatnego – sięgam po Soave albo Vermentino – te wina są jak subtelny akcent, który nikogo nie przytłoczy.
Unikam natomiast beczkowego Chardonnay – jego waniliowo-maślane tony mogą zdominować potrawę, chyba że piekę indyka z masłem i tymiankiem. Zdecydowanie też nie używam win słodkich ani tych z wyczuwalnym cukrem – zamiast podkręcić smak, tworzą ciężką, kleistą bazę.
Czerwone wino – głębia, struktura i ciepło
Czerwonego wina używam do dań, które same proszą się o coś więcej niż tylko aromat. Duszone mięsa, ragù, pieczona wołowina, jagnięcina, gulasze – to tutaj wino potrafi zrobić różnicę. Wybieram czerwienie, które są owocowe, zrównoważone i nieprzytłaczające – Merlot, Garnacha, Tempranillo, Barbera. Mają one łagodne taniny i soczystość, dzięki której sos się zaokrągla, a mięso zyskuje głębię. Uważam jednak, że zbyt beczkowe, garbnikowe wina robią daniu więcej złego niż dobrego. Kiedyś dodałam do gulaszu resztkę ciężkiego Syrah z mocną beczką i efektem był sos z nutą… goryczy i popiołu. Od tamtej pory wiem – wino musi współgrać z tym, co dzieje się na patelni, nie walczyć o uwagę.

Czego nie wlewać do garnka?
Tak, jest cała lista win, których zdecydowanie nie warto przeznaczać do gotowania – nie tylko dlatego, że zepsują smak, ale też dlatego, że… po prostu się do tego nie nadają:
- Wino utlenione – nawet jeśli było dobre, ale stało zbyt długo otwarte, da tylko nieprzyjemny, octowy posmak.
- Wino słodkie – jak Moscato, Porto, słodki Tokaj – zrobi z mięsa deser (chyba że planujesz sos do gruszki w winie).
- Wino aromatyzowane – np. Vermouth, Sangria, Glögg – zawiera zioła i przyprawy, które kompletnie zaburzą smak potrawy.
- Wino musujące – straci bąbelki i może dodać nadmiernej kwasowości.
Wino do gotowania vs. wino do picia – czy to musi być to samo?
Nie. Ale… może być. I czasem warto.
Gdy gotuję coś specjalnego, np. długodusiącą się wołowinę po burgundzku, otwieram dobrej klasy Pinot Noir – połowa trafia do garnka, druga połowa do kieliszka. Bo czy jest coś lepszego niż kulinarna spójność smaku i aromatu? W bardziej codziennych daniach – np. risotto, pieczone warzywa – wybieram wino do gotowania z umiarem. Nie musi być drogie, ale nie może być niedobre.
Czy warto mieć „wino kuchenne”?
Tak, jeśli często gotujesz z winem. W mojej kuchni stoi butelka prostego, lekkiego białego wytrawnego – Soave lub Verdicchio – i niezbyt tanicznego czerwonego, np. Chianti. Trzymam je w lodówce i zużywam w ciągu tygodnia.
Są też specjalne zamknięcia próżniowe (vacuvin), które utrzymują świeżość wina przez kilka dni. Polecam!
Ile wina do dania? Mniej, niż myślisz… ale wystarczająco
To pytanie z pozoru banalne, ale bardzo ważne. Ilość wina musi być dopasowana do roli, jaką gra w danym przepisie. Czasem ma tylko zeskrobać smak ze smażonego mięsa, innym razem staje się bazą sosu lub płynem do duszenia. Oto moje sprawdzone proporcje:
- Gdy deglasuję patelnię (np. po smażeniu grzybów czy mięsa), wystarczy 30–50 ml – wino łączy się z tym, co zostało na dnie i tworzy coś wyjątkowego.
- Do prostych sosów lub kremów – 50–100 ml działa jak czarodziejski składnik – rozjaśnia, wyostrza, balansuje.
- W risotto nie żałuję – zwykle wlewam około 100 ml na 2 porcje – zaraz po podsmażeniu ryżu, przed dodaniem bulionu.
- W daniach duszonych – jak boeuf bourguignon czy ragù – wino staje się głównym płynem. Czasem używam nawet ¾ butelki, jeśli chcę, żeby smak się zredukował, zagęścił i został na długo w pamięci.
Zasada? Dodaj wino wtedy, kiedy sama miałabyś ochotę się napić. To zaskakująco skuteczna miarka.

Gotowanie z winem – moje trzy domowe klasyki
Risotto z białym winem i skórką cytryny
To moje danie „ratunkowe” na wieczory, kiedy nie mam energii, ale chcę czegoś prawdziwego. Zawsze zaczynam od podsmażenia cebulki, potem wsypuję ryż arborio, a gdy stanie się szklisty – dodaję ½ szklanki wytrawnego Verdejo. Jego ziołowe nuty przepięknie podbijają cytrynę i parmezan. A na końcu? Trochę masła, skórka z bio cytryny i kieliszek tego samego Verdejo do podania.
Pieczony kurczak z czosnkiem i winem
W tym przepisie wygrywa prostota. Kurczak nacierany czosnkiem i rozmarynem, pieczony z ziemniakami i podlewany białym Chardonnay – ale takim bez beczki. Dzięki temu mięso robi się soczyste, a sos ma subtelną nutę kremowości, bez przesady. To idealne danie na niedzielę – z kieliszkiem tego samego wina do stołu.
Gulasz z czerwonym winem i korzennymi przyprawami
W chłodne dni nic nie rozgrzewa tak, jak gulasz pachnący cynamonem i majerankiem, duszony z czerwonym winem Garnacha lub Merlot. Wino podkreśla słodycz cebuli, przenika mięso, a potem zostaje w sosie w postaci gładkiej, owocowej głębi. Pół butelki do garnka, reszta – na później. To jedno z tych dań, które im dłużej się gotuje, tym lepiej smakuje.

A co z winem do stołu?
Jeśli potrawa ma w sobie wino – dobrze jest to samo wino podać potem w kieliszku. To naturalne dopełnienie, które daje smakom wybrzmieć. Nie musisz się tym stresować – nie chodzi o purystyczną zasadę, tylko o przyjemność jedzenia i picia.
Na koniec – 5 moich złotych zasad gotowania z winem
- Nigdy nie gotuję z winem, którego nie wypiłabym samej.
- Do gotowania używam lekkich, wytrawnych win – bez beczki, bez słodyczy.
- Otwieram wino na początku gotowania, żeby się napowietrzyło – razem z kuchnią.
- Trzymam otwarte wino do gotowania maksymalnie 3–4 dni.
- Zawsze zostawiam sobie kieliszek „dla kucharki” – gotowanie to też rytuał.
Mam nadzieję, że po tym wpisie nie sięgniesz już po przypadkową butelkę „do sosu”. Bo wino to nie tylko składnik – to smak, który zmienia wszystko. A skoro już sięgnęłaś po korek, to czemu nie dodać jeszcze odrobiny stylu do talerza?
Na zdrowie – i do usłyszenia przy kieliszku!







