Nepal kojarzy się przede wszystkim z Himalajami, Mount Everestem, buddyjskimi klasztorami i duchową podróżą. Ale dla mnie, równie niezapomnianym doświadczeniem jak widok ośnieżonych szczytów, było… jedzenie. Pyszne, lokalne, gotowane z sercem. Kuchnia Nepalu nie krzyczy przyprawami jak indyjska, nie opływa tłuszczem jak chińska, nie jest też przesadnie skomplikowana. Jest za to pełna głębi, równowagi i pokory, której uczysz się razem z pierwszym kęsem gotowanego dal bhatu po całym dniu wędrówki.
Zresztą – Nepal sam w sobie jest opowieścią o różnorodności. Mieszają się tu tradycje buddyjskie i hinduskie, wpływy tybetańskie i indyjskie, kuchnia gór i równin, dania pasterskie i dania pielgrzymów. Każdy region, każda wioska, a czasem nawet każda rodzina ma własne podejście do smaku, ostrości i składników. A wszystko to razem tworzy kuchnię, która nigdy nie jest nudna, choć pozornie bardzo prosta.

Dal Bhat – więcej niż danie narodowe
Dal bhat to coś więcej niż tylko codzienny posiłek – to rytuał, symbol gościnności i fundament nepalskiej diety. Składa się z gotowanej soczewicy (dal) oraz ryżu (bhat), do których często dodaje się tarkari (warzywa), saag (szpinak), pikantny achar (kiszonki lub sosy) i czasem smażone ziemniaki. Niby proste, a jednak… wszystko zależy od proporcji, przypraw i tego, kto gotuje.
Porcje są ogromne, a dokładki – niemal obowiązkowe. Gospodarze z dumą dokładają ryżu, dolewają zupy i upewniają się, że nikt nie odejdzie od stołu głodny. I co ciekawe – mimo że codziennie jadłam „to samo”, nigdy nie smakowało identycznie. Każdy dom ma własną przyprawę, inny sposób gotowania soczewicy, inny rodzaj ryżu, inne pikle. I właśnie w tej różnorodności tkwi magia.

Dal bhat – klasyczny nepalski zestaw w wersji wegetariańskiej. Najczęściej serwowany na metalowej tacy z wieloma małymi dodatkami.
Dal bhat je się rękami, prawą dłonią, mieszając składniki na bieżąco, tworząc harmonijną całość. To nie tylko pożywne danie dla trekkingowców – to codzienny rytm życia Nepalczyków. I co ciekawe, mimo że w większości przypadków składniki są powtarzalne, dal bhat nigdy nie smakuje tak samo dwa razy.
W górach, po całym dniu marszu, miska gorącego dal bhatu smakuje jak najlepszy domowy obiad. Prosty, ciepły i wzmacniający – to doświadczenie, które łączy ludzi, bez względu na kulturę.
Momo – pierożki z Himalajów
Jeśli Nepal miałby mieć swoją wersję comfort food, to z pewnością byłyby to momo. To jedzenie szybkie, uliczne, ale z duszą. Najlepsze momo jadłam w małej kuchni w Pokharze, gdzie nadzienie z fermentowanej soczewicy miało głębię, jakiej nie powstydziłaby się żadna restauracja z gwiazdką. A wszystko to za równowartość kilku złotych. Te małe, pulchne „przytulanki z ciasta” zdobyły serca nie tylko Nepalczyków, ale także podróżników i miłośników azjatyckich smaków na całym świecie.
Tsel momo i buff momo – wege czy z mięsem?
Tsel momo to wersja wegetariańska, zazwyczaj z kapustą, marchewką, tofu lub ziemniakami. Buff momo to nadzienie z mięsa bawolego – popularne wśród społeczności Newarów. Ale w każdej wersji najważniejsze są przyprawy i sos: pomidorowy z imbirem, chilli, czosnkiem i olejem sezamowym.
W kuchni nepalskiej pierożki to nie tylko przekąska. To często forma dzielenia się, wspólnego lepienia i wspólnego jedzenia. Rytuał społeczny, który łączy ludzi ponad różnicami.

Prawdziwe momos to nie tylko smak, ale też estetyka. Tradycyjne metody formowania wymagają wprawy – ciasto delikatnie układa się w dłoni, nakłada dokładnie odmierzoną porcję farszu i zamyka z charakterystycznymi fałdkami. Chociaż momos mają korzenie w tybetańskiej kuchni, dziś są symbolem kulinarnej wymiany między kulturami. Ich popularność pokazuje, że prawdziwie dobre jedzenie nie zna granic i potrafi łączyć ludzi różnych tradycji.

Chatamari – nepalska pizza z Katmandu
Jeśli gdzieś istnieje duchowy odpowiednik pizzy w Nepalu, to właśnie chatamari. To cienki placek z mąki ryżowej smażony na patelni, z różnorodnymi dodatkami: warzywami, jajkiem, serem, a czasem mięsem. Podawany bez składania, niczym włoska focaccia. Popularna szczególnie w Dolinie Katmandu, wśród społeczności Newarów. To jedzenie proste, szybkie, ale niezwykle smaczne – idealne na lunch po intensywnym dniu zwiedzania świątyń i bazarów.

W wąskich uliczkach starego Katmandu, pomiędzy ceglanymi świątyniami i kolorowymi straganami, unosi się zapach prawdziwej nepalskiej kulinarnej tradycji – chatamari. Ten niepozorny placek to coś znacznie więcej niż tylko przekąska – to kulinarne dziedzictwo Newarów, rdzennych mieszkańców doliny Katmandu.
- Ryżowa baza chatamari to prawdziwy przełom dla miłośników bezglutenowych smaków. Delikatny, chrupiący placek z mąki ryżowej stanowi idealne podłoże dla bogactwa dodatków – od prostego połączenia jajka i świeżych warzyw, po bardziej wyrafinowane wersje z pikantnym mięsem mielonym i aromatycznym serem.
- Kultowa prostota tej potrawy kryje w sobie głębię smaków charakterystycznych dla himalajskiej kuchni. W przeciwieństwie do włoskiej pizzy, chatamari nie składa się na pół – jego urok polega właśnie na prezentowaniu wszystkich składników na złocistej powierzchni placka, tworząc prawdziwą feerię barw i tekstur.
- Streetfoodowa dusza chatamari przejawia się w jego uniwersalności. Może być zarówno szybkim posiłkiem dla zabieganych turystów, jak i ważnym elementem tradycyjnych świąt Newarów. W wersji wegetariańskiej, z dodatkiem świeżych ziół i lokalnych warzyw, staje się lekką, ale sycącą alternatywą dla cięższych dań kuchni himalajskiej.
- Smakowa podróż przez chatamari to prawdziwa uczta dla zmysłów. Każdy kęs to harmonijne połączenie chrupkości placka, soczystości warzyw i bogactwa przypraw charakterystycznych dla nepalskiej kuchni. To danie, które – podobnie jak cały Nepal – potrafi zachwycić swoją prostotą i głębią jednocześnie.
Sel roti – słodki krąg tradycji
Sel roti to tradycyjny nepalski przysmak – coś pomiędzy pączkiem, bajglem a preclem. Smażony pierścień z ciasta ryżowego, lekko słodkiego, często przygotowywany na święta i rodzinne uroczystości.
Sel roti przygotowuje się najczęściej na Tihar – święto światła, które przypomina nieco indyjskie Diwali. Aromat smażonych krążków unosi się wtedy w powietrzu, a każda rodzina ma własną recepturę. Ich smak jest subtelnie słodki, lekko chrupiący na zewnątrz i miękki w środku – idealny do herbaty z mlekiem.

Jedzony na śniadanie, jako przekąska, a czasem nawet jako deser. Słodycz pochodzi z dodatku bananów, mleka lub cukru, a wyjątkowa struktura – z fermentacji ciasta. Dla mnie to jeden z najbardziej zaskakujących i uzależniających smaków Nepalu.
Achar – kiszonki i ostre dodatki
Nepalski achar to nie tylko ogórki czy kapusta – to fermentowane lub marynowane dodatki z mango, rzodkwi, pomidorów, a nawet… kopru włoskiego. Ostre, wyraziste, często z dodatkiem gorczycy, chili i oleju musztardowego. Achar – dodatek, który może zmienić cały smak dania. Kiszonki, pikle i ostre sosy to nieodłączny element dal bhatu.
Achar to smakowa eksplozja. Czasem cierpka, czasem słodkawa, zawsze intensywna. Idealnie równoważy neutralność ryżu i soczewicy, dodając daniu charakteru i lokalnego kolorytu. To, co mnie zaskoczyło najbardziej, to jak ważny społecznie jest ten pikantny dodatek. Wiele kobiet w Nepalu przygotowuje własny achar na sprzedaż, a receptury przekazywane są z pokolenia na pokolenie.

Górska herbata i napoje z duszą
Podczas wędrówek po Nepalu najbardziej rozgrzewała mnie czarna herbata z mlekiem, cukrem i przyprawami – lokalny odpowiednik indyjskiej chai. W regionach buddyjskich często podawana jest także herbata tybetańska – z masłem jaka i solą. Przyznam szczerze: nie każdemu to podejdzie, ale dla mnie – po mroźnym poranku – to był rarytas. W Nepalu popularne są też lokalne alkohole: chang (sfermentowane proso, podawane często w bambusowym kubku) i raksi (domowy bimber z ryżu lub kukurydzy). Alkohol wciąż pozostaje raczej domeną mężczyzn i spożywa się go w kontekście rytualnym lub towarzyskim – nie tak powszechnie jak w kulturze zachodniej.
Kuchnia wegetariańska i duchowa
Nepalska kuchnia jest bardzo przyjazna dla wegetarian – nie tylko ze względów religijnych, ale i praktycznych. W wielu domach mięso pojawia się tylko przy świętach, więc codzienne jedzenie bazuje na roślinach: soczewicy, warzywach korzeniowych, zielonych liściach, ziemniakach i zbożach. Nawet jajka są często postrzegane jako „luksus”. Czuć też wpływ filozofii buddyjskiej i hinduistycznej, w której jedzenie ma wymiar etyczny i duchowy. W wielu świątyniach podawane są darmowe posiłki – najczęściej wegetariańskie, proste, ale pełne spokoju i harmonii.

Nepal od kuchni – zapachy, które zostają w pamięci
Nie pamiętam wszystkich świątyń, które odwiedziłam w Nepalu. Ale pamiętam smak dal bhatu po całym dniu wędrówki. Pamiętam zapach przypraw z porannego bazaru w Bhaktapurze. I pamiętam momo zrobione ręcznie przez kobietę, która uczyła mnie, że gotowanie to też modlitwa.
Kuchnia Nepalu zostaje pod skórą. Tak jak góry. Tak jak ludzie. Tak jak wspomnienia.







